A o co chodzi z tą świnią?
Niektórzy z Was pewnie się domyślają. Tym, którzy jeszcze nie wpadli na wytłumaczenie wytłumaczę, że z racji obowiązującej religii, w Kuwejcie zakazana jest sprzedaż mięsa wieprzowego. W związku z tym Tatuś był bardzo podekscytowany tą wycieczką i ciągle tylko wyliczał, co mu moja kochana babcia przygotuje z mięsa świnki. Ale nie ubiegajmy faktów...
 |
W niedzielę rano w Rzymie wsiedliśmy w samolot do Polski. |
Z lotniska odebrała nas ciocia Asia z wujkiem Marcinem. I pierwsze, co zrobiliśmy po podróży to wcale nie odpoczynek, ale wizyta w restauracji, żeby zjeść (wiadomo) trochę wieprzowiny. Bo Tatuś już ledwo mógł wytrzymać :D! Potem odpoczęliśmy z rodzicami chwilę, a następnie tramwajem (pierwszy raz w moim życiu!) udaliśmy się na kolejne spotkanie z ciocią i wujkiem. Ciocia Asia to najfajniejsza ciocia na świecie. Ciągle mnie chciała nosić na rączkach (a przynajmniej brała mnie na nie za każdym razem, kiedy tego potrzebowałam ;)), wymyślała różne ciekawe zabawy, pokazywała fascynujące rzeczy.
 |
W tramwaju warszawskim. |
 |
Ja, ciocia i gwiazdy. Woooow...! |
Nie spędziliśmy zbyt dużo czasu w Warszawie, bo naszym celem był dom babci. Więc następnego dnia rano wyruszyliśmy w ostatni etap naszej podróży.
Na wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja! ;)
 |
Drogę do babci częściowo przespałam. |
Jako że był okres przedświąteczny (zbliżała się Wielkanoc), w domku babci panował przedświateczny ruch. Ciągle ktoś coś gotował, piekł, sprzątał, planował; nie wiadomo było gdzie ręce włożyć... To znaczy ja wiedziałam.
 |
Szykujemy z babcią szarlotkę. |
 |
Zostałam oddelegowała do najcięższej roboty! |
Tatuś już pierwszego dnia dostał od babci golonkę. Dawno nie widziałam go tak szczęśliwego! Potem, przez kolejne dni niejeden kawałek mięsa przeszedł przez nasze ręce (moje też).
 |
Karkówkę dla Tatusia własnoręcznie przyprawiłam. |
 |
I sama niejedną kiełbaskę zjadłam. |
Tak więc Świński Tydzień Tatusia przeszedł niejako w Świński Tydzień Alicji. Oboje wróciliśmy z wycieczki do Polski zadowoleni i kilka deko (kilo?) ciężsi. W walizkach też udało nam się przywieźć kilka sztuk tego dobra. Mamusia była podwójnie zadowolona - widziała nasze szczęśliwe miny, widziała babcie, ciocię, wujka.
A babcia to wcale nie wiedziała, że my do niej jedziemy. Nic jej rodzice przed wyjazdem nie powiedzieli, bo chcieli zrobić jej niespodziankę. I udała się ta niespodzianka, ale tylko częściowo, bo babcia mówiła, że coś przeczuwała. Ma nosa ta moja babcia!
 |
W drodze na zakupy. |
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego na zdjęciu wyżej zamiast w swoim wózku jadę na wózku na zakupy. Ano stało się tak, że wysiadając z autobusu na lotnisku, jeszcze w Rzymie, mamusia niechcący połamała mi wózek... I tak oto zostałam bez pojazdu. I stwierdziłam, że jeszcze jestem za mała na ciągłe maszerowanie. I wystarałam się o nowy wózek (już w Kuwejcie). Ale to już mój ostatni (o ile Mama tego ostatniego też nie popsuje:>).
Największą niespodzianką tej wycieczki nie byliśmy wcale my, a śnieg, który spadł u babci w przeddzień naszego wyjazdu. Pierwszy raz w życiu widziałam i mogłam go dotknąć. Trochę przy tym zmarzłam, ale czego się nie robi dla nowych wrażeń.
 |
To nie Boże Narodzenie. To Wielkanoc u babci :) |
 |
I już szykujemy się do wyjazdu.... |
Szkoda było nam wyjeżdżać od babci i cioci. Wyjechaliśmy tuż przed samymi świętami, bo Mamusia w niedzielę musiała być już w pracy. Ale udał nam się ten wyjazd. Zrobiliśmy babci niespodziankę, a sobie zapasy mięska na jakiś czas ;)
 |
Do widzenia! Do zobaczenia nastepnym razem! |
 |
Droga powrotna do Kuwejtu wiodła przez Warszawę. |
 |
Szybka Kolej Miejska. Na Lotnisko Chopina, prosimy. |
 |
A tam najpierw zabawa na placu zabaw,... |
 |
... potem zabawa na placu zabaw,... |
 |
... i 7-godzinny lot do Kuwejtu, z przystankiem w Katarze. |
 |
Plac zabaw w Katarze, grubo po 22:00. |
Z Kataru do Kuwejtu jest rzut beretem, ale doliczając do tego przymusowy 2-godzinny postój i opóźnienie lotu spowodowane opóźnionymi pasażerami, wylądowaliśmy w naszej Mahbouli po 3:00 rano. Zmęczona byłam nieziemsko, rodzice z resztą też, ale nikt nie mógł położyć się tak po prostu spać, booo...
... kiełbaskę trzeba było do lodówki schować, żeby się broń Boże nie popsuła!...
... podłogę w kuchni zmyć, bo w trakcie opadów śniegu w Polsce, w Kuwejcie były piaskowe burze...
... prysznic wziąć, bo wyobrażacie sobie, jak pachnie człowiek, który wylatuje kiedy jest zero stopni, a ląduje, kiedy jest plus trzydzieści...
I tak oto w okolicach 5 rano mogłam zamknąć w końcu oczka, powspominać wszystko, co działo się u babci i cioci, pomarzyć o tym, co będzie się dziać następnego dnia... Dobranoc... :)
Dziękuję moim babciom, cioci, wujkowi i rodzicom za super wycieczkę. Jesteście kochani :***
A z Wami widzę się już niedługo. Do zobaczenia. Cześć :)
Kiedyś w pokoju matki i dziecka na Okęciu robiliśmy z kolegami wódkę, ale akurat nikogo nie było. Zgaduję, że Wy nieco inaczej spędziłyście tam czas... Ten w Katarze wygląda na jeszcze lepszy do tego celu!
OdpowiedzUsuńW Katarze oprócz tego pokoju jest jeszcze "cichy pokoj", gdzie są rozstawione leżaki i można się zdrzemnąć między lotami. Minus nr 1: klima chodzi na okrągło, zimno jak czort i bez koca nie zaśniesz. Minus nr 2: pani od ogłoszeń niestety jest tam świetnie słyszalna, więc jeśli uda ci się zasnąć mimo zimna, to ona na pewno cie obudzi ;)
OdpowiedzUsuńBergamo (czyli tzw. Mediolan w rozkładzie Ryanaira) - życzliwy pan policjant, który budzi wszystkich co godzinę (giovanni a pedi bodajże krzyczał). No a spałem na glebie rzecz jasna.
OdpowiedzUsuń