niedziela, 28 lutego 2016

Alfabet 2016 roku: I, C, A, N. Część 3.

W skład archipelagu Andamanów wchodzi 576 wysp, z czego zamieszkałych jest 26. Największymi i najbardziej zaludnionymi wyspami są Andaman Północny, Andaman Południowy, Andaman Środkowy i Mały Andaman. W archipelagu Nikobarów są jedynie 22 wyspy, z czego zamieszkałych jest 7. Wśród nich jest Wielki Nikobar, Mały Nikobar i Kar Nikobar. Około 90% procent ludności mieszka na Andamanach, pozostałe 10% wybrało Nikobary. 

A ludzi jest na wyspach w sumie ok. 380 tysięcy, co w porównaniu do Indii kontynentalnych (1,2 miliarda) jest kroplą w morzu. I sprawia, że Andamany są przyjaźniejsze, czystsze, zieleńsze i co najważniejsze - bezpieczniejsze. Miejscowi mówili nam niejednokrotnie, że u nich na Andamanach jest "zero crime" (zerowa przestępczość) i w nocy o północy można na spacer pójść, wrócić z niego cało i zdrowo i przynieść z powrotem wszystko, co się ze sobą wzięło. Spacerów o północy nie praktykowaliśmy, ale nie mieliśmy powodu im nie wierzyć :)

Zapraszam Was w kolejny etap naszych przygód na Andamanach.
Witamy na wyspie Neil.


Wczesnym rankiem statek Bambooka zabrał nas z Port Blair na Neil Island.
Po 1,5 godzinie i jednym pawiu (moim) byliśmy na miejscu.
Tu zatrzymaliśmy się na noc.
Ja od razu zlokalizowałam miejsce dla siebie.
Stąd na plażę mieliśmy dwa kroki.
A plaża prezentowała się naprawdę pięknie.
Na pierwszy cel na wyspie obraliśmy sobie naturalny most.
W drodze do mostu.
Most jest konstrukcją naturalną wykonaną przez przyrodę ze skał.
Droga do mostu była bardzo kamienista.
Oto i sam most.
Słońce zaczęło chylić się już ku zachodowi.
Neil Island.
Idziemy na plażę przy hotelu.
Z jednej strony było tam pusto,...
... a z drugiej dość tłoczno.
Nic dziwnego. Plaża była piękna, a zachód słońca oglądany z niej jeszcze piękniejszy.
Zachód słońca na Neil Island.
Na nas też już była pora.
Kiedy doszliśmy do hotelu, było już całkiem ciemno.
Tatuś robi zakupy w miejscowym sklepie.
Przed opuszczeniem Neil island, udaliśmy się jeszcze na przejażdżkę łódką.
Łódka miała szklaną podłogę i mogliśmy podziwiać podwodny świat.
Jak na każdej plaży, i tu można było wyposażyć się w pamiątki.
My większość czasu poświęciliśmy ogólnie pojętemu plażowaniu.
Tym statkiem popłynęliśmy w następny etap podróży.
Żegnaj, wyspo Neil!
Witaj, wyspo Havelock!
Havelock jest równie dzika i zielona, ale ciut większa od Neil.
Po wylądowaniu na brzegu ruszyliśmy zwiedzać wyspę. Zawitaliśmy u bramy najpopularniejszej plaży, zwanej Radhanagar Beach.
Po drodze zaopatrzyliśmy się w talerz świeżo krojonych owoców.
Moim ulubieńcem był (i jest) banan. Mamusia zapałała miłością do karamboli (star fruit). A Tatuś? Tatuś lubi wszystko :)
Plaża Radhanagar późnym popołudniem zaczynała być zatłoczona.
Ja i talerz owoców.
Te kulki to robota krabów.
Zachód słońca.
Hotelowa kotka zapałała do nas miłością po tym, jak dostała od Tatusia głowę smażonej ryby.
Tą ścieżką dotarliśmy na plażę przy hotelu.
Dzień zaczął się deszczowo, więc po krótkim plażowaniu zdecydowaliśmy się zwiedzić centrum wyspy.
Zdążyłam dojrzeć kilka małych krabów.
Miejski supermarket.
Sklep pewnego artysty-rękodzielnika.
Rybki wykonane z muszli.
Trzy kokosowe małpki.
Inne ozdoby wykonane ze skorup kokosowych.
Jedna z głównych ulic na wyspie Havelock. 
I tu i na wyspie Neil są tuk tuki.
Targ owocowo-warzywny.
Motyl wypatrzony gdzieś przez Tatusia.
Następnego dnia plaża przy hotelu prezentowała się zupełnie inaczej.
Krab, tym razem z własnym em.
Rybołówstwo to główna gałąź przemysłu na Andamanach.
Kotka nie opuszczała Taty na krok. Rano czekała pod drzwiami i towarzyszyła mu przy porannym papierosku.
Nabrzeże, z którego popłynęliśmy na plażę zwaną Lighthouse Beach.
Droga wiodła wzdłuż lasu namorzynowego.
Plaża przy latarni morskiej.
Oto i latarnia morska.
Andamany 2016.
Bracia-sternicy.
Powrót to portu głównego.
Plaża Radhanagar przed południem. Piach był tak gorący, że prawie nie dało się po nim stąpać boso.
Dzikie partie wyspy Havelock.
Pora wracać na Andaman Południowy, do Port Blair.
Następnego dnia czekała nas jeszcze 12-godzinna wycieczka przez najdziksze rejony, więc trzeba się wyspać. Dobranoc!
Na czwartą, ostatnią część przygód Alicji na Andamanach zapraszam Was za tydzień. Dowiecie się, ile można zapłacić za zdjęcie zrobione w dżungli, kiedy ostatni raz widziano krokodyla na plaży oraz dlaczego miejscowi nie lubią liczby 26. Do usłyszenia niedługo! Cześć :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz