Cześć.
Luty w Kuwejcie to taka nasza polska wiosna. Powoli robi się cieplej, ale pogoda potrafi jeszcze czasami zaskoczyć. Mieliśmy na przykład kilka dni, kiedy padało (co ja mówię... KROPIŁO jedynie; ale taka mżawka dla niektórych studentów Mamusi była dobrą wymówką, żeby nie przyjechać do szkoły...o0). Im bliżej końca miesiąca, tym było cieplej, słoneczniej. Kurtki można było schować do szaf; szalik czy apaszka w zupełności wystarczały.
 |
Egaila Beach z widokiem na Zatokę Perską (czy może Arabską?). Jeszcze w bezrękawniku. |
W lutym na całym świecie zakochani obchodzą dzień Św. Walentego. Nie inaczej jest w Kuwejcie, chociaż tu nie jest to takie romantyczne święto (możecie sobie wyobrazić dlaczego). W sklepach widać akcenty walentynkowe, trochę różu, czerwieni, serduszka, kwiatki, itp. Mamusi pracodawca też nie zapomniał o tym święcie i rano, gdy wszyscy przyszli do pracy, na swoich biurkach znaleźli TO...
 |
TO mówiło, że ACM kocha moją Mamusię. |
 |
Jako że Mama (rzekomo) unika słodyczy, TO musiało zmienić właściciela. |
 |
Wcześniej był makaron. |
W lutym nie zabrakło mi spacerów, zwiedzania, poznawania nowych miejsc. Oprócz cotygodniowych wizyt na różnych placach, skwerach, plażach i w parkach, wybrałam się z rodzicami, ciocią Agą i jej dwoma synami na wycieczkę. Celem naszym była pustynia.
 |
Pustyni nie trzeba daleko szukać. Czasami wystarczy przejść się po Mahbouli. |
 |
A to plaża w Mahbouli. |
 |
Zdecydowaną większość spacerowiczów stanowią mężczyźni. |
 |
Niedaleko plaży jest Kuwait Magic, skorzystałam więc i z tamtejszego placu zabaw. |
 |
Nareszcie przyszedł dzień wycieczki. Pojechaliśmy na pustynię przy granicy z Arabią Saudyjską. |
 |
Tatuś pomógł mi i mojemu koledze, Robertowi, w przejażdżce quadem. |
 |
W tym namiocie można było odpocząć, pobawić się i nabyć tatuaż z henny. |
 |
Zabawa była zdecydowanie najlepszą opcją. |
 |
Lunch pustynny. Można było go zjeść na świeżym powietrzu lub w namiocie. |
 |
Kolejna atrakcja to przejażdżka na wielbłądzie. |
 |
Spośród nas najodważniejsza była ciocia Aga - razem z synkiem przejechała się na tym wielbłądzie. |
 |
Wielbłąd z bliska. |
 |
Tak byliśmy wszyscy zmęczeni, że w drodze powrotnej zasnęliśmy. A Tatuś dzielnie nam służył ramieniem. |
Kuwejtczycy obchodzą w lutym dwa najważniejsze państwowe święta: dzień odzyskania niepodległości spod wpływów Wielkiej Brytanii i dzień wyzwolenia kończący wojnę z Irakiem. Potocznie nazywa się te święta "25-26 February" (domyślacie się na pewno dlaczego); w całym państwie pojawiają się wtedy czterokolorowe dekoracje symbolizujące flagę Kuwejtu, sklepy prześcigują się w sprzedaży ciekawych strojów i gadżetów na tę okazję, a w same święta ludzie wylegają na główną ulicę miasta (Gulf Road), by odbyć symboliczną walkę. Amunicją jest woda, a bronią wszelkiego rodzaju pistolety, strzykawki, wiadra, butelki, które tąże wodą można napełnić. Wyobrażacie sobie zapewne, że ceny butelki wody w tym okresie skaczą miejscami o 200% w górę ;)
 |
Biały, zielony, czerwony i czarny to kolory flagi Kuwejtu. |
 |
Dekoracje narodowoświąteczne. |
 |
25 lutego wieczorem wybraliśmy się na przejażdżkę główną ulicą Kuwait City. |
 |
Było bardzo czwórkolorowo i mokro. Wysiadanie z samochodu groziło oblaniem, więc... |
 |
... postanowiliśmy po raz pierwszy (!) zobaczyć centrum handlowe Avenues od środka. |
 |
Można tam znaleźć wszystko. Restauracje,... |
 |
.... plac zabaw dla dzieci,... |
 |
... sklepy, sklepy i jeszcze raz sklepy,... |
 |
... mnóstwo ludzi, dużo hałasu,... |
 |
... ale ani trochę spokoju. |
Centrów handlowych w Kuwejcie jest pod dostatkiem. Chyba w każdej dzielnicy można znaleźć większe lub mniejsze. ...No może nie wszędzie; w Mahbouli nie ma żadnego :D
Wyprawa na wodną wojnę i do Avenues przypadła na końcówkę lutego, co nie znaczy, że w tym miesiącu nic więcej się u mnie nie wydarzyło. W dzień po "bitwie" wybraliśmy się na śniadanie z ciocią Anią i jej rodziną, zaliczyliśmy spacer po zakamarkach Kuwait City, a także drugą wyprawę na Green Island.
 |
Pogoda tego dnia była piękna. |
 |
Skaczemy sobie z Laurą na trampolince. |
 |
Święta narodowe w kolejnym centrum handlowym - w pełni. |
 |
Spacerowanie na świeżym powietrzu było zdecydowanie przyjemmniejsze. |
 |
Pora śniadaniowa to nie jest czas, kiedy miejscowi wychodzą na spacery. Stąd mały ruch na ulicach. |
 |
Sklepik z dodatkami. |
 |
Ta restauracja zapewnia klientom trochę prywatności. |
 |
Tu znajdziecie modę prosto z Paryża ;) |
 |
Na przykład taką... |
 |
Kantor. Ciekawe, czy ktoś z Was znajdzie tu polski akcent ;) |
 |
Przejażdżka u tatusiów na barana. |
 |
I już pędzimy na Zieloną Wyspę. |
 |
Tam powinno być też cicho i spokojnie. |
 |
Green Island, czyli Zielona Wyspa. |
 |
Jest tam drewniany plac zabaw. |
 |
To ja zjeżdżam...! |
 |
Ciekawe, co jest po drugiej stronie? |
 |
Po wyspie można poruszać się na piechotę, rowerem,.. |
 |
... albo pociągiem. |
 |
Uff, gorąco. |
 |
Ale jak pięknie :) |
Luty niby jest krótkim miesiącem, ale dobrze zaplanowany rozciąga się niemal w nieskończoność. Dzięki temu mam dużo dobrych wspomnień i zdjęć. A po placu zabaw na Green Island miałam przez kilka dni jeszcze jedną, bardziej namacalną (i bolesną) pamiątkę...
 |
Jak się nie jest ostrożnym to można skończyć z brodą na ślizgawce ;) |
To już koniec mojej lutowej opowieści. Jak się zapewne domyślacie, następna będzie dotyczyła kolejnego miesiąca. I mogę Was zapewnić, że niektórzy z Was będą zaskoczeni jego przebiegiem ;)
Do zobaczenia w kolejnym wpisie! Buźka :*
Jest Kopernik, ale widzę, że i Malezja, Tajlandia, Chiny, Rosja. Czy ten potterowy kapelusz to narodowy design? Aż bym sam sobie sprawił.
OdpowiedzUsuńBrawo :) 'Starszakom' jak my łatwiej znaleźć ten akcent ;) A kapelusz to tylko jedna z setek ozdób jakie można sobie tu sprawić w lutym. Może za rok znajdziemy jakąś czterokolorowa pelerynkę i Ci się zmontuje kuwejcki strój czarodziejski ;D
Usuń