piątek, 14 marca 2014

Świeto narodowe i wyspa Failaka.

Witajcie po krótkiej przerwie :)

25 i 26 lutego to ważne dni dla Kuwejtczyków. Przypadają wtedy dwa najważniejsze święta państwowe - Święto Niepodległości (upamiętniające odzyskanie niezależności od Wielkiej Brytanii, pod której protektoratem państwo pozostawało od 1899 do 1961 roku) oraz Święto Wyzwolenia (czyli zakończenie wojny z Irakiem w 1991 roku). 
Z tego względu wszystkie szkoły i zakłady pracy mają wolne. Mamusia dostała 5 dni i mieliśmy w końcu trochę czasu na zwiedzanie. Jednego dnia ciocia Laura, jej tatuś, Mike, i przyjaciel, Omar, zabrali nas na wycieczkę na wyspę Failaka. W trakcie wojny w 1991 roku stacjonowały tam wojska irackie, które wysiedliły stamtąd wszystkich Kuwejtczyków i pozostawiły po sobie wiele zniszczeń. Zobaczcie, gdzie byliśmy i co zobaczyliśmy :)

Flaga Kuwejtu. Dostaliśmy ją razem z zakupami kilka dni przed świętem.




Na wycieczkę musiałam się ubrać cieplej, bo aby dostać się na wyspę Failaka, trzeba skorzystać z motorówki.
Przystań pełna była przeróżnych łodzi.
I już płyniemy.
Po drodze mijaliśmy inne łodzie, płynące do lub już wracające z wyspy na ląd.
Tym promem można przywieźć na wyspę swój samochód.
Jedna z atrakcji na wyspie, tzw. heritage village.
Po wyspie poruszaliśmy się wypożyczonym samochodem lub na piechotę.
Widzieliśmy z bliska pasące się wielbłądy.
Jednego nawet dotknęłam!
Wielbłąd z profilu ;)
Na wyspie można obejrzeć sprzęty wojskowe, które były wykorzystywane podczas wojny.
Stary samochód wojskowy.
Wszystkie pojazdy są dziś już bardzo przerdzewiałe.
Niektóre obejrzałam dokładniej z bliska ;)
Ja na starym czołgu.
Stary pojazd wojskowy.
Za kółkiem jednego z pojazdów.
Różne pojazdy i działa miały różne kółka ;)
Zrujnowane w trakcie wojny domy.
Ten budynek był wyjątkowo podziurawiony kulami. Przed wojną był tu chyba jakiś urząd albo posterunek policji.
Wnętrze budynku też zostało zniszczone.
Na wyspie spędziliśmy ok. 7 godzin. Pod koniec wycieczki byłam już trochę zmęczona.
Słońce chyliło się ku zachodowi, więc zdecydowaliśmy się posiedzieć nad brzegiem zatoki i podziwiać widoki.
Ja w międzyczasie badałam grunt.
Kiedy już słońce zaszło, wróciliśmy łódką na stały ląd.
Kolację zjedliśmy w restauracji, przed którą stał inny stary samochód.
Innego dnia wybraliśmy się we trójkę na spacer. Odkryłam wtedy, że moje chińskie ubranko jest na mnie prawie za małe.
Po drodze minęliśmy taki żółty autobus.
Dotarliśmy wtedy na wybrzeże i przeszliśmy się starym pomostem wgłąb zatoki.
Kuwejt od strony wody.
Na kolejny spacer wybraliśmy się z naszymi nowymi znajomymi, ciocią Anią, wujkiem Alim i ich 3-miesięczną córeczką, Laurą.
Cieszę się bardzo, że w końcu mam koleżankę!
W doku nad brzegiem zatoki stoi stary drewniany statek.
A to pokład statku.
Ciekawe, czy zgadniecie, do czego służył ten ładny, niebieski kubełek.
I tak oto wyglądał nasz długi weekend. Po tych wolnych dniach mamusia wróciła do pracy, a ja z tatusiem do naszych stałych domowych zajęć. Kolejny wpis będzie niedługo. Do zobaczenia :)

PS.
Od babci Ali dostałam zrobione przez nią na drutach ubranko :)
A tak wyglądam w koszulce mamusi ;)
Paaa :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz