sobota, 7 marca 2015

Styczeń w Kuwejcie.

Witajcie :)

Styczeń to w Kuwejcie najzimniejszy miesiąc. Słońce tu zawsze świeci, ale wtedy ma najmniejszą moc, a temperatury mogą spaść do kilku stopni Celsjusza. Styczeń to też zakończenie semestru w szkole Mamusi; najpierw były stresujące dla studentów egzaminy, a potem dla nauczycieli 3 tygodnie prac biurowych - co przy końcówce semestru i braku studentów oznaczało nicnierobienie, albo robienietegocoprzyjemne, czyli na przykład oglądanie filmów, spacerowanie po pustym kampusie, itp.

Styczeń to także miesiąc, w którym przypadła wizowa wycieczka Tatusia. Nie wybrałyśmy się w tę podróż razem z nim; postanowiłyśmy spędzić "dziewczyński" weekend na robieniu "dziewczyńskich" rzeczy ;)

O szczegółach trzeciego stycznia w moim życiu dowiecie się ze zdjęć. Zapraszam do oglądania! Ale ostrzegam, jest tego sporo... :)

Pierwszy spacer w Nowym Roku odbyliśmy z ciocią Laurą. Pojechaliśmy do Kuwait City.
Seif Palace, zbudowany w latach 1906-07.
Nie było wtedy bardzo zimno, sweterek wystarczał.
Seif Palace.
Z pałacu nad brzeg zatoki jest rzut beretem. To miejsce nazywa się Central Fish Market.
Stara łódź przy wejściu. W przeszłości Kuwejtczycy zajmowali się poławianiem pereł i używali do tego takich łodzi.
Łódź z bliska.
A to już prawdziwe łodzie, używane dzisiaj do poławiania ryb i innych stworzeń morskich.
Biura przy targu rybnym.
Spacer między biurami.
Central Fish Market we własnej... budowie.
Spacer przy brzegu skończył się przejażdżką w wózku sklepowym, który tam znaleźliśmy.
Kuwait City.
Łodzie "zaparkowane" przy Centralnym Targu Rybnym.
Targ Rybny od środka.
Oprócz ryb i innych morskich przysmaków, można tam oczywiście zakupić owoce, warzywa, i tak dalej.
Znów idziemy nad zatokę.
Nad zatoką byliśmy nie tylko my,...
byli tam inni ludzie i mnóstwo kotów.
Souq Sharq, czyli jedno w wielu centrów handlowych w Kuwejcie.
Widok na zatokę.
Wybrałam colę.
A tu Mamusia ma rynienkę podnosową.
Przytulando z Tatusiem.
Kolejny kot wygrzewa się na skałach.
Zachód słońca nad zatoką.
Spacer po Kuwait City to był nasz ostatni spacer z ciocią Laurą. Wraz z końcem semestru miała zakończyć się jej przygoda w Kuwejcie. Mamusia spotykała się do tego czasu z ciocią w pracy, a ja miałam okazję zobaczyć ją jeszcze raz. Ale o tym za chwilę.

Ahmadi Park Zoo. Lama.
W Parku Ahmadi można pograć w piłkę nożną,...
pobawić się na placu zabaw,...
albo zorganizować dla siebie i swojej rodziny piknik.
Wspinaczka po drewnianym mostku.
A to już Egaila Park, moje ulubione miejsce spacerowe.
Coraz więcej mnie już widać zza tej barierki.
Wycieczka wizowa Tatusia przypadła w drugim tygodniu stycznia. Początkowo Tatuś planował odwiedzić Katar, ale koniec końców wylądował na weekend w Bahrajnie. Oba państwa leżą niedaleko siebie, z tym że Katar to półwysep, a Bahrajn to wyspa. Stolicą wyspy jest Manama i tam też udał się mój Tatuś. Zobaczcie, co tam ciekawego widział.

Lotnisko w Bahrajnie.
Manama, stolica Bahrajnu.
Muzeum Narodowe w Bahrajnie.
Stare auto przy wejściu.
W przeszłości Bahrajńczycy również zajmowali się poławianiem pereł.
Skwer to dobre miejsce na spacer.
Gdzieś tu znajduje się Ministerstwo Kultury Bahrajnu.
Kolejna stara łódź nad brzegiem zatoki. Takich zabytków jest chyba najwięcej ;)
Meczet.
Cmentarz muzułmański.
Kościół anglikański.
Bahrajn podobał się Tatusiowi z wielu względów. Jednym z nich jest brak tłoku.
Wnętrze katedry katolickiej.
Ulice Manamy.
Patriotyzm po bahrajńsku ;)
Jak wszędzie na Bliskim Wschodzie, i tu znajdzie się souq.
Kolejny meczet.
Po tak mało zatłoczonych ulicach musi się przyjemnie spacerować.
Widok na Manamę z pomostu biegnącego przez drogę ekspresową.
A ten widok nam wszystkim przypomina Chiny ;)
Tatuś z wycieczki do Bahrajnu wrócił zadowolony, ale i baaardzo zmęczony. Przez dwa dni, które tam spędził, zwiedził wiele zakątków Manamy i wszędzie docierał na piechotę. Tak oto przybyło mu jakieś 20 km przebiegu... Dzielny ten mój Tatuś :)

Po powrocie do domu, Tatuś odmawiał na wszelkie propozycje spacerowe. Chadzałyśmy więc z Mamusią same. Tu "zaplecze" Kuwait Magic (centrum handlowego w Mahbouli).
Jak ktoś ma ochotę, może się tam przejechać na wielbłądzie.
W domku. Zajadam jabłko oglądając bajkę.
Ostatnie spotkanie z ciocią Laurą było bardzo ciekawe. Po raz pierwszy miałam wtedy w ręku ukulele.
Discovery Mall, czyli miejsce, gdzie na metr kwadratowy przypada najwięcej placów zabaw i sklepów dla dzieci.
Skwer przy centrum zamieszkują kaczki, za którymi nie omieszkałam pobiegać.
Plac zabaw z środku.
Wspinaczka po miękkich stopniach.
Gonitwa za balonami.
Styczeń był bardzo intensywny pod wieloma względami. Odwiedziłam wiele nowych miejsc i robiłam to głównie na piechotę. Rezygnacja z wózka nie była wcale moim noworocznym postanowieniem, to wyszło zupełnie samo. Po prostu lubię sobie pobiegać ;) Na dłuższe wyjazdy jeszcze będzie się przydawał, ale na co dzień już prawie z niego nie korzystam.
Co do innych postanowień, muszę Wam się pochwalić, że zaczęłam korzystać z ubikacji. Nie zrezygnowałam z pieluszek zupełnie (w nocy nie mam zamiaru wstawać do toalety... :>), ale w ciągu dnia nie jestem już od nich uzależniona. Jedną rzecz z mojej noworocznej listy mogę już w zasadzie skreślić ;)

Widzimy się już niedługo. Opowiem Wam, co ciekawego można zrobić i zobaczyć w Kuwejcie w lutym.

Trzymajcie się ciepło! Buźka :*



4 komentarze:

  1. Gratulacje z przestawienia się na transport dwunożny! Mam teorię, że w krajach muzułmańskich koty są dość szczęśliwe i jest ich znacznie więcej niż w krajach o innej opcji światopoglądowej, parę zdjęć zdaje się potwierdzać.
    Najważniejsze: czy w zoo mają jenoty???

    OdpowiedzUsuń
  2. No, kotów jest tu faktycznie sporo. Psów bezpańskich też trochę biega, ale ich wrogów jest zdecydowanie więcej. Statystyki dotyczące jenotów są nam niestety zupełnie nieznane... ;) Do zoo jeszcze się nie pofatygowaliśmy, może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super zdjęcia :) dziękuję za wpis! Czekam na każdy niecierpliwie :) pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń