wtorek, 13 września 2016

Alfabet 2016 roku: K jak Kuba, wyspa jak wulkan gorąca. Część 1.

W dalekie podróże zazwyczaj wybieram się z pewnym zielonym smokiem, Diplodokiem. Na moje nieszczęście, tym razem zapomnieliśmy go spakować. Na moje szczęście mam cudowną ciocię, Asię, która skontaktowała się z właścicielami Diplodoka (studio HumanArk), a oni wspaniałomyślnie zgodzili się oddać w moje małe rączki drugi egzemplarz smoka. Teraz mogłam spokojnie wyruszyć w podróż.

Podróż ze smokiem Diplodokiem.

Ale ta wyprawa trochę nas wszystkich przerażała. Mama i Tata najbardziej bali się lotu. I nie tego, że jest długi (9 godzin) i że leci się głównie nad oceanem, ale tego, co będzie jak zacznę się nudzić. A wiadomo jak okrutną rzeczą nuda jest. Dlatego też zarówno oni jak i linie lotnicze są na takie sytuacje zawsze przygotowani. W związku z tym w podróż udałam się z Diplodokiem i z plecakiem pełnym zabawek, który linie Air France zdołały wypełnić jeszcze bardziej.

A Kuba ze swojej strony przygotowała dla mnie inne niespodzianki i atrakcje, którymi teraz podzielę się z Wami.

Przystanek 1: La Habana i okolice

Hawana to jak wiadomo stolica wyspy i jedno z miast, które obowiązkowo trzeba zwiedzić. Została założona w XVI wieku i w tym roku obchodzi swoje 490 urodziny. Jest tam wiele zabytkowych miejsc, budynków, a nawet samochodów. Część Hawany jest w dość kiepskim stanie (ponoć to za karę, ale nie wiem kto, kogo i za co chciał ukarać), jednak obecnie rząd kubański pracuje nad tym, żeby te zniszczone miejsca odrestaurować i przygotować dla turystów.

Zwiedzanie Hawany zajęło nam kilka dni. Oto co tam widzieliśmy:

Skwer La Piragua przy bulwarze Malecon.
Ten zakrzywiony budynek był kiedyś akademikiem. Dziś to hotel El Fosca.
Ten gęsto przysłonięty masztami budynek to Ambasada Stanów Zjednoczonych.
Podobno maszty zostały ustawione przed ambasadą po to, żeby budynek nie był zbyt widoczny zza powiewajacych na nich flag. Taka kara, ale znowu - za co? nie wiem.

Bulwar Malecon biegnie tuż nad brzegiem Atlantyku.
Plac Rewolucji, a na nim wieża i pomnik upamiętniające kubańskiego bohatera narodowego, Jose Martiego.
Z drugiej strony placu patrzą kolejni dwaj wielcy - Che Guevara i Camilo Cienfiegos.
Brama prowadząca na Cmentarz im. Krzysztofa Kolumba.
Z Kolumbem cmentarz nie ma wiele wspólnego. Nie znajdziecie tam jego grobu.
Ale znajdziecie groby ludzi wszelkich wyznań i statusów społecznych.
Fabrica de Ron Bocoy. Tu produkuje się i sprzedaje kubański rum.
To nie wszystko, czym dysponuje ta fabryka.
Można tam też nabyć słynne kubańskie cygara.
Oraz napić się płonącej kawy.
Kubańskie, a szczególnie hawańskie ulice słyną z jednego:
z pięknych, zabytkowych samochodów.
Takich samochodów jest tam mnóstwo. I nie tylko w samej Hawanie, ale w stolicy te samochody wyglądają najpiękniej, są odrestaurowane i zadbane. Im dalej od Hawany, tym stan aut jest gorszy, ale urok pozostaje ten sam. Największe zdziwienie u moich rodziców wywołał widok Fiata 126, popularnie zwanego Maluchem. Podobno taki Maluch w dobrym stanie to na Kubie wydatek rzędu 7,000 euro.

Plac św. Franciszka z Asyżu.
'La Conversation' autorstwa francuskiego rzeźbiarza Etiennea. Gest przyjaźni między Francją i Kubą.
Plaza Vieja czyli Stary Rynek.
Kuba, jak wiadomo, jest gorąca. Warto poszukać sobie cienia podczas spacerów.
Hawańskie zakamarki.
Targ pamiątek.
Pamiątki o tematyce rewolucyjnej.
Plac katedralny.
Katedra.
Pani w czerwieni.
Te panie miały dobry punkt obserwacyjny.
Zabytkowe taksówki tylko czekają na turystów.
Przejażdżka Fordem z 1928 roku. Trochę kropiło, ale dach był już niestety niesprawny.
Ford rocznik 1928.
W kilku kubańskich hotelach trafiłam na takie wielkie szachy.
A najbardziej mnie cieszył widok plaży albo basenu.
Jedziemy do Orquideario de Soroa położonego niedaleko miasta Vinales.
Jest to orchidearium i pełno w nim orchidei różnych rodzajów.
Można stamtąd podziwiać piękne widoki.
Dolina Vinales została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Unesco.
Postój, a tam krowa. Gotowa do jazdy.
Widok na Park Narodowy Doliny Vinales.
Poza miastami często można zobaczyć chatki kryte liśćmi.
Dolina Vinales.
Znajduje się tu mural zwany Muralem Prehistorycznym. Ponoć po kilku kieliszkach rumu można zrozumieć o co w nim chodzi.
W części doliny zwanej Valle de Palmaritos znajduje się jaskinia.
Miasteczko Vinales może jest małe, ale kino w nim jest.
Kubańczyk i koń.
I wracamy do Hawany zwiedzić Muzeum Rewolucji.
Muzeum Rewolucji.
Trzech wielkich rewolucjonistów: od lewej Che Guevara, Fidel Castro i Camilo Cienfuegos.
Rewolucjonistka Alicja w rewolucyjnym pojeździe.
Rewolucyjny czołg.
Rewolucyjne muzeum.
Fort Morro.
Widok na Hawanę z Fortu Morro.
Jak wszędzie, gdzie bywają turyści, i tu wyrósł targ pamiątek.
Zgadnijcie, co się znajduje w starym magazynie portowym.
Targ rzemieślniczo-pamiątkarski.
Śladami Hemingwaya, czyli innymi słowami od baru do baru.
Floridita - bar, do którego Ernest Hemingway często zaglądał. Miał tam swoje ulubione miejsce.
W barze La Terraza de Cojimar też.
Staro-nowe zakamarki.
Ta taksówka wygląda zupełnie jak hinduski tuktuk.
Po drodze do celu minęliśmy posterunek policji.
A celem był plac zabaw. W podróży trzeba sprawdzać wszytkie możliwości rozrywki.
W kolejce.
Ostatniego wieczoru w Hawanie wybraliśmy się na koncert.
Buena Vista Social Club.
Było już późno w nocy, ale czego się nie robi dla rozrywki.
Wyjeżdżając z Hawany wstąpiliśmy jeszcze do domu Ernesta Hemingwaya.
Dom Hemingwaya.
Salon Hemingwaya.
Pan Hemingway chyba lubił czytać.
I to bardzo.
Książki były nawet w jego łazience.
Gabinet Hemingwaya.
Łódź Pilar, którą często wypływał na połowy merlinów.
Cenił sobie towarzystwo zwierząt. Miał kilka psów i kotów. Tu leżą pochowane jego czworonogi.
Basen, w którym pływały takie sławy, jak Ava Gardner.
Żegnaj, Hawano.
Mówiono nam, że Hawana i ogólnie północ wyspy jest 'bardziej cywilizowana', bo częściej gości turystów. Faktycznie, stolica tętni życiem za dnia i w nocy. Ale my mieliśmy okazję się przekonać, że te mniej cywilizowane miejsca są równie ciekawe, a czasami nawet i bardziej. Ale o tym w następnych wpisach. Do usłyszenia, cześć!


2 komentarze:

  1. Prawdą jest, że obowiązują dwie waluty i odwiedzając płaci się nieco więcej niż lokalni?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to prawda. Jest peso kubańskie (dla Kubańczyków) i peso kubańskie wymienialne (dla turystów). No i wiadomo, to drugie jest droższe, ale dokładnie ile to nie pamiętam. Trzebaby Taty Alicji zapytać ;)

    OdpowiedzUsuń