Dzień dobry wszystkim :)
Wczoraj skończyłam 11 miesięcy. Dużo się przez ten czas wydarzyło,
wyrosło mi 8 zębów, urosłam, zmieniłam (dwukrotnie) miejsce zamieszkania
(a w zasadzie kraj). I coś mi ciągle mówi, że to dopiero początek
wielkich zmian. Ale na razie wyglądam tak:
|
Z bliży... |
|
... i z dali :) |
Ostatnio opowiedziałam Wam do końca o tegorocznych wakacjach, które wraz z rodzicami spędziliśmy w nadmorskiej miejscowości Yantai. Nadeszła teraz pora dokończyć moją chińską opowieść. Trochę to smutne, że wyjechaliśmy z Chin. Ale rodzice powiedzieli mi, że jeszcze kiedyś tam wrócimy. Trzymam ich za słowo!
Z Yantai wylecieliśmy samolotem prosto do Mongolii Wewnętrznej. Niestety, nie bezpośrednio do Ordos, a do stolicy prowincji - Hohhot. Może to i dobrze, że tak się stało, bo nigdy wcześniej tam nie byliśmy. Chyba na pewno dobrze, bo teraz wiemy, że miasto to nie jest szczególnie ciekawe ;)
|
Widok na miasto z okna hotelu. |
|
Ruchliwa ulica przed hotelem. |
W Hohhot spędziliśmy tylko jeden dzień. Musieliśmy się tam zatrzymać, ponieważ lot z Yantai był po południu i nie zdążylibyśmy na żaden autobus z Hohhot do Ordos. Dopiero następnego dnia rano pojechaliśmy na dworzec. Mnóstwo ludzi tam było, i wielu z nich chciało dostać się do naszego miasta duchów. Baliśmy się, że możemy nie mieć szczęścia w takim tłumie. Ale jak to już nie raz zostało udowodnione, biali mają w Chinach trochę łatwiej. Kiedy konduktorka zobaczyła naszą białą rodzinę, tatusia z walizami, mamusię z plecakiem, torebką i mną w wózku, szybko znalazło się miejsce na początku kolejki do autobusu ;)
|
W autobusie do Ordos, z panią współpasażerką. |
Był 25 sierpnia. Mamusi wakacje kończyły się właśnie tego dnia. Od poniedziałku mama miała wrócić do pracy w przedszkolu, ale wtedy było już wiadomo (tzn. rodzice wiedzieli, i mamusi ówczesny szef wiedział), że jest to początek ostatniego miesiąca pracy mamusi w tej szkole. Jednak nie było do końca wiadomo, gdzie nas poniesie (jak pamiętacie, mamusia miała dwie poważne oferty pracy, jedną z prowincji, w której spędziliśmy wakacje, a drugą z maciupeńkiego kraju nad Zatoką Perską). Rodzice mieli spory dylemat, którą opcję wybrać. Teraz wiadomo, którą wybrali, ale wtedy... No, nie wiedzieli ;)
Ostatni miesiąc w Ordos poświęciliśmy na to, co musieliśmy (np. na pracę, raczkowanie, branie szczepionek) i na to, co chcieliśmy (np. bawienie się garnkami, zwiedzanie muzeów, których do tej pory jeszcze nie zwiedziliśmy). Ogólnie mówiąc, było bardzo fajnie :) Oto dowody :
|
Ostatnia szczepionka w Ordos. |
|
Do szkoły mamusi można dostać się takim skrótem przez stare osiedle. |
|
Niektóre stare osiedla zbudowane są z czerwonej cegły. |
Sierpień w Ordos był jeszcze bardzo ciepły. Z resztą wrzesień też taki był. Podobno miała przyjść tam już wtedy jesień, ale my uciekliśmy przed nią na Bliski Wschód, gdzie jesień zaczyna się w listopadzie (właśnie chyba przyszła, w dzień temperatura oscyluje wokół 20 stopni Celsjusza i czasami pada deszcz).
|
Spacer do Muzeum Brązu w Ordos. |
|
Przerw w spacerze było wiele ;) |
|
Muzeum Brązu. |
|
Była tam część poświęcona nauce... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
... no i oczywiście przedmiotom z brązu, jak na przykład ta korona. |
|
W drodze powrotnej poszliśmy na zakupy. Tu jesteśmy w centrum handlowym. |
|
Pod koniec spaceru spotkałam nową koleżankę (lub kolegę). |
|
|
Przed wyjazdem z Chin chcieliśmy pożegnać się z naszymi ulubionymi miejscami i przyjaciółmi. Po raz ostatni wybraliśmy się do pierogarni przy szkole, na kolację z ciocią Jessicą i wujkiem Johnem, a mamusia zrobiła ostatnie zdjęcia swoim uczniom oraz koleżankom nauczycielkom.
|
W pierogarni z panią od lepienia pierogów. |
|
Przepyszna przystawka z brokułów i grzybów z czosnkiem. |
|
Pamiątkowe zdjęcie z ekipą z pierogarni. |
|
Przed samym wyjazdem tatuś zrobił mi zdjęcie do nowego paszportu. |
|
A mamusia uwieczniła młodszą część Grupy Międzynarodowej, wraz z ich nauczycielką chińskiego. |
|
Do samego wyjazdu eksplorowałam i poznawałam świat. Tu uczę się grać na garnkach ;) |
|
Z ciocią Jessicą i wujkiem Johnem na kolacji (wujek John nie zmieścił się w kadrze ;)). |
|
I już jedziemy na lotnisko. Żegnaj, Ordos! |
no mamuśka wygląda kwitnąco i jakie włosy:)! a córusia.... co za oczęta magiczne!!! pozdr ziejki
OdpowiedzUsuńKwitnąco, jak wszystko na takim słońcu. A córunia śliczne oczęta ma po Tatusiu (tak jak pewien przystojny chłopiec usteczka po mamusi ;D). Pozdrawiamy rodzinę Ziejków :*
Usuń