Piszę i piszę ciągle o sobie
albo o tym co się wokół mnie dzieje. Dziś będzie odwrotnie, ani słowa o mnie (może poza tym, że ja tam lubiłam bawić się szafie, tyle tam było ciekawych rzeczy... :) ), za to dużo o Yantai i Chinach.
Moje królestwo :) |
Yantai jest miastem nadmorskim położonym w prowincji Shandong.
Podzielone jest ono na wiele dystryktów i dzielnic, jednak miejscowi dzielą
je na dwie zasadnicze części - przed rzeką i za rzeką. Część przed
rzeką, o której można przeczytać tu,
jest nową częścią miasta i w tej części my mieszkaliśmy. Nowa część
miasta jest w zasadzie strefą przemysłową i nie znajdziecie tam wiele
miejsc do zwiedzania, a wszystko, co ciekawe, znajduje się za rzeką.
Yantai w swych obecnych granicach miejskich jest miastem bardzo
rozwlekłym i z zachodu na wschód rozciąga się na prawie 55 km. Dzięki
temu ma niesamowicie długą linię brzegową liczącą ponad 70 km i
prawie wszędzie nad morzem są plaże, które nie są przeludnione jak np. w
pobliskim Qingdao.
Mieszkanie w nowej części miasta miało swoje zalety, ale też i wady.
Jedną nich było to, że aby dostać się z naszej dzielnicy do centrum
starej części musieliśmy jechać autobusem od 50 do 80 minut w jedną
stronę.
Yantai jest też
największym portem rybackim w prowincji Shandong, dzięki czemu można tu
w naprawdę przystępnych (niskich) cenach zajadać się owocami morza na
potęgę. A owoców morza jest tu niezliczona ilość, począwszy od ryb
różnych gatunków, poprzez małże i krewetki, a kończąc na rozgwiazdach i
homarach, Dla każdego coś dobrego :)
Z rozmów z lokalnymi mieszkańcami wiemy, że w mieście jest bardzo dużo
cudzoziemców. Sami byśmy pewnie ich nie zauważyli, bo najwięcej ich jest
z Korei i Japonii, Europejczyków i innych przedstawicieli 'białej' rasy
nie widzieliśmy za wielu. Spotkaliśmy m.in.: Rosjanki, Niemców,
Australijczyków i innych, ale naprawdę nie było ich dużo nawet w typowo
turystycznych miejscach.
Miasto liczy sobie ok. 3 mln mieszkańców, ale w okresie letnim przyciąga
wielu turystów, szczególnie tych, którzy lubią spokój i nie lubią tłoku
na plaży. Byliśmy na takich plażach, na których była dosłownie garstka
ludzi mimo sprzyjającej plażowaniu aury. A pogoda w Yantai latem jest
naprawdę piękna, prawie zawsze świeci słońce i jest bardzo ciepło.
Byliśmy tam przez 6 tygodni, a deszcz padał łącznie może przez tydzień.
Jedynym mankamentem pogodowym jest duża wilgotność powietrza, która
czasami doskwiera i powoduje też częste mgły.
Ludzie w Yantai są bardo przyjaźni i pomocni, chętnie z nami rozmawiali
i nigdy nie odmówili porady czy pomocy. Pewnie duży wpływ na ich
zachowanie miało to, że nieczęsto im się trafia spotkać parę
cudzoziemców z półrocznym dzieckiem :)
Koszty życia (jedzenia) w mieście nie są wygórowane i należą do
chińskiej średniej. Można zjeść na śniadanie makaron (na wiele sposobów)
za 5 - 7 juanów (2,50-3,50 zł), a obiad czy też lunch w porze południa
za około 10 juanów od osoby (5 zł). Można też pójść do droższej
restauracji i najeść się za 100 - 200 juanów albo do jeszcze droższej i
wydać 500. Jak kto lubi :) Owoce morza oscylują w cenach 8 - 20
juanów za - nazwijmy to - 'miarkę' I tak np. talerz ('miarka') smażonych
rybek w nadmorskiej knajpce kosztuje od 10 do 15 juanów w zależności od
knajpki i gatunku rybek. Na takim talerzu może znajdować się około 10
świeżutkich, usmażonych rybek wielkości małego śledzia albo 1 duża
wielkości leszcza, zależy co sobie wybierzemy. Duży talerz krewetek - 20
juanów, rozgwiazda - 10 juanów za sztukę, homar - 50 juanów. Wśród
owoców morza smakosze znajdą także ośmiornice, kalmary, ślimaki, itd.
Generalnie nie jest drogo, a w porównaniu z cenami nad Bałtykiem wręcz
tanio. Gdyby nie ta odległość... Ceny w sklepach i supermarketach
chińskich takie same jak w całych Chinach, drobne różnice mogą
występować w cenach owoców i warzyw. Słowo "chińskich" jest dodane
celowo, bo są
jeszcze sklepy i małe supermarkety koreańskie, prowadzone przez
Koreańczyków i sprzedające głównie koreańskie towary. Ceny tam
przewyższają dwu, a czasem trzykrotnie ceny chińskie. Ale nie ma tu też
przymusu kupować - więc co kto woli :)
Wynajęcie mieszkania to koszt uzależniony od jego położenia, standardu,
itd. Jak w całych Chinach i na całym świecie. Generalnie ceny zaczynają
się od ok. 1000 juanów (plus opłaty)/miesiąc za niewielkie mieszkanie w
oddalonej od centrum części miasta. Mieszkanie o wielkości 80-100 m2
można wynająć za ok. 2000 - 2500 juanów (plus opłaty)/miesiąc. Jeśli
ktoś planowałby zakup mieszkania w tym uroczym miejscu to musi liczyć
się z wydatkiem od 5000 juanów za m2 wzwyż. Co jak na Chiny jest ceną
jeszcze umiarkowaną. Nocleg w hotelu to wydatek rzędu od 70 juanów
(hostel, pokój wieloosobowy) do nawet 3000 juanów (apartament w hotelu
5*). Porządny pokój ze śniadaniem, internetem i komputerem w pokoju,
można wynająć za ok. 250 - 300 juanów/doba. Hotele w Chinach lepiej
rezerwować online, bo ceny za rezerwację w taki sposób są czasem i 50%
niższe niż w hotelowej recepcji.
Co można robić w Yantai?
Jeśli przyjeżdża się tu latem (a lato, czyli szeroko rozumiany sezon
ciepły, sprzyjający kąpielom w morzu, opalaniu itp. trwa tu nieco dłużej
niż w Polsce, bo już od maja do około połowy października) i
typowo turystycznie-wypoczynkowo, to oczywiście morze i kąpiele zarówno w
morzu jak i słoneczne. Woda w morzu jest tu zdecydowanie
cieplejsza niż w Polsce i dochodzi czasem nawet do ponad 30 stopni.
Plaże są ogromne, długie, szeroki i piaszczyste. Korzystanie z
infrastruktury nadmorskiej jest uzależnione od tego, w który rejon i na
którą plażę się wybierzemy. Wybierając plaże z dobrze rozwiniętą
infrastrukturą (typu przebieralnie, sklepiki, bary, wypożyczalnie
sprzętu, itp.) wybieramy także tłok na plaży :) Jeśli zależy nam na
ciszy i spokoju, musimy liczyć się z tym, że jedyną infrastrukturą może
być jakiś sklepik, toaleta i miejsce, gdzie można coś przekąsić, a czasem
nawet i to nie.
Oczywiście nie samym plażowaniem człowiek żyje. W Yantai jest wiele
atrakcji pozwalających zabić czas w przypadku niesprzyjającej plażowaniu
pogody albo gdy nam się plaża już po prostu znudzi :) O atrakcjach w
Yantai możecie poczytać w poprzednich wpisach, dodam tylko, że pomimo
naszego długiego pobytu tutaj i tak nie daliśmy rady zwiedzić
wszystkiego. Pozostają jeszcze atrakcje w okolicy, jak choćby oddalone
o kilka km miasteczko Penglai, które też jest warte odwiedzenia, co nam
się niestety nie udało. Można także wybrać się do pobliskich większych
miast, takich jak: Weihai i Qingdao. Podróż do nich to nie więcej niż 3
godziny autobusem.
Jak
już jesteśmy przy autobusach to pora opowiedzieć o transporcie. W Yantai
znajduje się międzynarodowy port lotniczy, który łączy miasto z
najważniejszymi miastami w Chinach, a także z Koreą Południową i Japonią
(lot do Seulu trwa krócej i jest tańszy niż do Pekinu :)). Poza tym do
Yantai można dotrzeć koleją, np. z Pekinu oraz autobusami. Miasto ma
duży dworzec kolejowy i dwa główne dworce autobusowe.
Yantai i cały ten nadmorski region, zauroczyły nas do tego stopnia, że rodzice postanowili znaleźć tu pracę i się tutaj przenieść. Po części im się to udało, znaleźli pracę (i to nawet lepiej płatną niż w Ordos) w pobliskim, także nadmorskim, mieście Weihai i pewnie byśmy tam zamieszkali, gdyby nie jedna rozmowa na Skype, która zdecydowanie odmieniła nasze życie. Ale o tym już w następnym wpisie :)
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie tego wpisu i Chin, nie krępujcie się :) Czekamy.
Yantai i cały ten nadmorski region, zauroczyły nas do tego stopnia, że rodzice postanowili znaleźć tu pracę i się tutaj przenieść. Po części im się to udało, znaleźli pracę (i to nawet lepiej płatną niż w Ordos) w pobliskim, także nadmorskim, mieście Weihai i pewnie byśmy tam zamieszkali, gdyby nie jedna rozmowa na Skype, która zdecydowanie odmieniła nasze życie. Ale o tym już w następnym wpisie :)
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie tego wpisu i Chin, nie krępujcie się :) Czekamy.
Wejście na dworzec kolejowy w Yantai |
Zachód słońca nad jedną z plaż |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz