poniedziałek, 11 listopada 2013

Yantai - Wakacje - Podsumowanie

   Piszę i piszę ciągle o sobie albo o tym co się wokół mnie dzieje. Dziś będzie odwrotnie, ani słowa o mnie (może poza tym, że ja tam lubiłam bawić się szafie, tyle tam było ciekawych rzeczy... :) ), za to dużo o Yantai i Chinach.

Moje królestwo :)

   Yantai jest miastem nadmorskim położonym w prowincji Shandong. Podzielone jest ono na wiele dystryktów i dzielnic, jednak miejscowi dzielą je na dwie zasadnicze części - przed rzeką i za rzeką. Część przed rzeką, o której można przeczytać tu, jest nową częścią miasta i w tej części my mieszkaliśmy. Nowa część miasta jest w zasadzie strefą przemysłową i nie znajdziecie tam wiele miejsc do zwiedzania, a wszystko, co ciekawe, znajduje się za rzeką.


   Yantai w swych obecnych granicach miejskich jest miastem bardzo rozwlekłym i z zachodu na wschód rozciąga się na prawie 55 km. Dzięki temu ma niesamowicie długą linię brzegową liczącą ponad 70 km i prawie wszędzie nad morzem są plaże, które nie są przeludnione jak np. w pobliskim Qingdao.
   Mieszkanie w nowej części miasta miało swoje zalety, ale też i wady. Jedną  nich było to, że aby dostać się z naszej dzielnicy do centrum starej części musieliśmy jechać autobusem od 50 do 80 minut w jedną stronę.
   Yantai jest też największym portem rybackim w prowincji Shandong, dzięki czemu można tu w naprawdę przystępnych (niskich) cenach zajadać się owocami morza na potęgę. A owoców morza jest tu niezliczona ilość, począwszy od ryb różnych gatunków, poprzez małże i krewetki, a kończąc na rozgwiazdach i homarach, Dla każdego coś dobrego :)
   Z rozmów z lokalnymi mieszkańcami wiemy, że w mieście jest bardzo dużo cudzoziemców. Sami byśmy pewnie ich nie zauważyli, bo najwięcej ich jest z Korei i Japonii, Europejczyków i innych przedstawicieli 'białej' rasy nie widzieliśmy za wielu. Spotkaliśmy m.in.: Rosjanki, Niemców, Australijczyków i innych, ale naprawdę nie było ich dużo nawet w typowo turystycznych miejscach.
   Miasto liczy sobie ok. 3 mln mieszkańców, ale w okresie letnim przyciąga wielu turystów, szczególnie tych, którzy lubią spokój i nie lubią tłoku na plaży. Byliśmy na takich plażach, na których była dosłownie garstka ludzi mimo sprzyjającej plażowaniu aury. A pogoda w Yantai latem jest naprawdę piękna, prawie zawsze świeci słońce i jest bardzo ciepło. Byliśmy tam przez 6 tygodni, a deszcz padał łącznie może przez tydzień. Jedynym mankamentem pogodowym jest duża wilgotność powietrza, która czasami doskwiera i powoduje też częste mgły.
   Ludzie w Yantai są bardo przyjaźni i pomocni, chętnie z nami rozmawiali i nigdy nie odmówili porady czy pomocy. Pewnie duży wpływ na ich zachowanie miało to, że nieczęsto im się trafia spotkać parę cudzoziemców z półrocznym dzieckiem :)
   Koszty życia (jedzenia) w mieście nie są wygórowane i należą do chińskiej średniej. Można zjeść na śniadanie makaron (na wiele sposobów) za 5 - 7 juanów (2,50-3,50 zł), a obiad czy też lunch w porze południa za około 10 juanów od osoby (5 zł). Można też pójść do droższej restauracji i najeść się za 100 - 200 juanów albo do jeszcze droższej i wydać 500. Jak kto lubi :) Owoce morza oscylują w cenach 8 - 20 juanów za - nazwijmy to - 'miarkę' I tak np. talerz ('miarka') smażonych rybek w nadmorskiej knajpce kosztuje od 10 do 15 juanów w zależności od knajpki i gatunku rybek. Na takim talerzu może znajdować się około 10 świeżutkich, usmażonych rybek wielkości małego śledzia albo 1 duża wielkości leszcza, zależy co sobie wybierzemy. Duży talerz krewetek - 20 juanów, rozgwiazda - 10 juanów za sztukę, homar - 50 juanów. Wśród owoców morza smakosze znajdą także ośmiornice, kalmary, ślimaki, itd. Generalnie nie jest drogo, a w porównaniu z cenami nad Bałtykiem wręcz tanio. Gdyby nie ta odległość... Ceny w sklepach i supermarketach chińskich takie same jak w całych Chinach, drobne różnice mogą występować w cenach owoców i warzyw. Słowo "chińskich" jest dodane celowo, bo są jeszcze sklepy i małe supermarkety koreańskie, prowadzone przez Koreańczyków i sprzedające głównie koreańskie towary. Ceny tam przewyższają dwu, a czasem trzykrotnie ceny chińskie. Ale nie ma tu też przymusu kupować - więc co kto woli :)
   Wynajęcie mieszkania to koszt uzależniony od jego położenia, standardu, itd. Jak w całych Chinach i na całym świecie. Generalnie ceny zaczynają się od ok. 1000 juanów (plus opłaty)/miesiąc za niewielkie mieszkanie w oddalonej od centrum części miasta. Mieszkanie o wielkości 80-100 m2 można wynająć za ok. 2000 - 2500 juanów (plus opłaty)/miesiąc. Jeśli ktoś planowałby zakup mieszkania w tym uroczym miejscu to musi liczyć się z wydatkiem od 5000 juanów za m2 wzwyż. Co jak na Chiny jest ceną jeszcze umiarkowaną. Nocleg w hotelu to wydatek rzędu od 70 juanów (hostel, pokój wieloosobowy) do nawet 3000 juanów (apartament w hotelu 5*). Porządny pokój ze śniadaniem, internetem i komputerem w pokoju, można wynająć za ok. 250 - 300 juanów/doba. Hotele w Chinach lepiej rezerwować online, bo ceny za rezerwację w taki sposób są czasem i 50% niższe niż w hotelowej recepcji.
   Co można robić w Yantai?
   Jeśli przyjeżdża się tu latem (a lato, czyli szeroko rozumiany sezon ciepły, sprzyjający kąpielom w morzu, opalaniu itp. trwa tu nieco dłużej niż w Polsce, bo już od maja do około połowy października) i typowo turystycznie-wypoczynkowo, to oczywiście morze i kąpiele zarówno w morzu jak i słoneczne. Woda w morzu jest tu zdecydowanie cieplejsza niż w Polsce i dochodzi czasem nawet do ponad 30 stopni. Plaże są ogromne, długie, szeroki i piaszczyste. Korzystanie z infrastruktury nadmorskiej jest uzależnione od tego, w który rejon i na którą plażę się wybierzemy. Wybierając plaże z dobrze rozwiniętą infrastrukturą (typu przebieralnie, sklepiki, bary, wypożyczalnie sprzętu, itp.) wybieramy także tłok na plaży :) Jeśli zależy nam na ciszy i spokoju, musimy liczyć się z tym, że jedyną infrastrukturą może być jakiś sklepik, toaleta i miejsce, gdzie można coś przekąsić, a czasem nawet i to nie.
   Oczywiście nie samym plażowaniem człowiek żyje. W Yantai jest wiele atrakcji pozwalających zabić czas w przypadku niesprzyjającej plażowaniu pogody albo gdy nam się plaża już po prostu znudzi :) O atrakcjach w Yantai możecie poczytać w poprzednich wpisach, dodam tylko, że pomimo naszego długiego pobytu tutaj i tak nie daliśmy rady zwiedzić wszystkiego. Pozostają jeszcze atrakcje w okolicy, jak choćby oddalone o kilka km miasteczko Penglai, które też jest warte odwiedzenia, co nam się niestety nie udało. Można także wybrać się do pobliskich większych miast, takich jak: Weihai i Qingdao. Podróż do nich to nie więcej niż 3 godziny autobusem.
   Jak już jesteśmy przy autobusach to pora opowiedzieć o transporcie. W Yantai znajduje się międzynarodowy port lotniczy, który łączy miasto z najważniejszymi miastami w Chinach, a także z Koreą Południową i Japonią (lot do Seulu trwa krócej i jest tańszy niż do Pekinu :)). Poza tym do Yantai można dotrzeć koleją, np. z Pekinu oraz autobusami. Miasto ma duży dworzec kolejowy i dwa główne dworce autobusowe.
   Yantai i cały ten nadmorski region, zauroczyły nas do tego stopnia, że rodzice postanowili znaleźć tu pracę i się tutaj przenieść. Po części im się to udało, znaleźli pracę (i to nawet lepiej płatną niż w Ordos) w pobliskim, także nadmorskim, mieście Weihai i pewnie byśmy tam zamieszkali, gdyby nie jedna rozmowa na Skype, która zdecydowanie odmieniła nasze życie. Ale o tym już w następnym wpisie :)

   Jeśli macie jakieś pytania odnośnie tego wpisu i Chin, nie krępujcie się :) Czekamy.

Wejście na dworzec kolejowy w Yantai

Zachód słońca nad jedną z plaż




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz