Studenci, których uczę, do pilnych nie należą ;) Książka w ich rękach to rzadki widok, szczególnie gdy koniec semestru jest coraz bliżej. Zeszyty w zasadzie też nie są tu używane. Dlatego ciężko mówić o humorze z zeszytów ;) Długopis? A po co mi długopis? Miss, zapomniałam dziś (vel został w samochodzie, vel ktoś mi ukradł). Każda wymówka jest dobra. Słyszałam nawet, że niektórzy studenci (-nci, nie -ntki!) tłumaczą swoją nieobecność bólem głowy tudzież zmęczeniem. I dziwią się, kiedy my (biali) się temu dziwimy ;)
Zeszytów nie ma, ale humor pozostaje ;)
Do zobaczenia w kolejnym wpisie :)
Cześć!
Cześć!
Studenci wydają się wykazywać całkiem zaawansowane poczucie humoru, pierwsze naprawdę świetne :) Jak widzę, gramatyka z różnych poziomów nauczania stanowi jednak dość wrogie zjawisko. W piątym 'books' nieco jak 'boobs' wygląda...
OdpowiedzUsuńWitam, my też mieszkamy w Kuwejcie i nawet poznaliśmy się w ambasadzie.Fajny blog.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń