czwartek, 30 października 2014

Alicja w Krainie Faraonów, cz. 2

Witajcie.

W Egipcie sezon wakacyjny trwa trochę dłużej. W zasadzie to cały rok. Najwięcej turystów przyjeżdża oczywiście latem, ale wizyta w kraju poza tym okresem jest równie przyjemna (jeśli nie bardziej, zważywszy na fakt, że latem temperatury dochodzą tam do 50 stopni). Nasz wyjazd wypadł w pierwszym tygodniu października, kiedy to jest już teoretycznie chłodniej, a Muzułmanie świętują Święto Eid, więc powinno być też teoretycznie luźniej, ale (nie)stety nie uciekliśmy wcale od upałów czy tłumów. Wielu mieszkańców Bliskiego Wschodu również wybrało ten tydzień na odwiedziny w Krainie Faraonów. Dodatkowo Egipcjanie na początku października (dokładnie 6-go) obchodzą Święto Sił Zbrojnych, upamiętniającej przekroczenie Kanału Sueskiego w wojnie Jom Kippur (o których to wydarzeniach możecie poczytać sobie tu). Tak więc było rojno, gwarno, ale i tak fajno ;)
Tak, ten mały chłopczyk w czapce na środku zdjęcia, to ja ;)
Ponieważ turystów w Egipcie jest tak wielu i z tak różnych krajów, wymusza to na Egipcjanach znajomość obcych języków. Na ulicach oprócz arabskiego można tam usłyszeć angielski, rosyjski (w Hurghardzie najczęściej, bo to ich ulubione miejsce w Krainie Faraonów), polski, serbski, niemiecki, włoski... Istna Wieża Babel ;) Słyszeliśmy nawet jednego sprzedawcę nawołującego po chińsku... Poznawanie języków nie jest chyba dla Egipcjan czymś trudnym, z tego co mówił pan przewodnik dzieci egipckie przez cały okres edukacji (od podstawówki po szkołę średnią... chyba) uczą się w sumie 3 czy 4 języków (oprócz swojego ojczystego!). Są jednym słowem bardzo uzdolnieni w tym kierunku.

"U mnie dobra cena. Jeden dolar." W drodze do Luxoru.
Centrum Hurghady odwiedzaliśmy kilkakrotnie. Dzień po wizycie w Kairze też tam pojechaliśmy. Tym razem była to wycieczka zorganizowana, bez chodzenia po sklepach i przeciskania się między sprzedawcami i turystami, a ze spacerem po Marinie oraz z wizytą w meczecie i perfumerii. Zobaczcie sami :)
Pierwszy hotel otwarty w Hurghadzie jest już od dawna zamknięty.
Nad brzegiem Morza Czerwonego.
Dlaczego "czerwone"? Jest wiele teorii, najnowsza mówi, że to przez rafy koralowe.
Kolorowa marina.
W oddali meczet. Wstąpliliśmy też i tam.
Che Guevara Restaurant.
Łódki "zaparkowane" w pobliżu targu rybnego,...
.... na który też nieomieszkaliśmy zajrzeć.
Oto i sam meczet, z zewnątrz...
... i w środku.
Trzeba przyznać, że tamtejsza architektura jest interesująca.
Targ owocowo-warzywny.
Wracamy do hotelu.
Kolejna z wycieczek po Egipcie to wizyta w Luxorze, mieście położonym w południowym Egipcie, na prawym brzegu Nilu, tam, gdzie kiedyś znajdowała się południowa część starożytnych Teb. W Luxorze jest wiele zabytków, tyle, że nie dalibyśmy rady wszystkich zobaczyć w ciągu jednego dnia (a tyle właśnie mieliśmy czasu). Wybraliśmy więc cztery najważniejsze: Świątynię w Karnaku (północna część starożytnych Teb), Dolinę Królów (gdzie niestety jest absolutny zakaz robienia zdjęć...), Kolosy Memnona i Świątynię Hatszepsut.

Dzięki swojemu położeniu nad Nilem Luxor jest bardzo zielony.
Świątynia w Karnaku. Byliśmy tam z samego rana, ale już było barrrrdzo gorąco. Bez nakrycia głowy nie ma co się tam wybierać!
Wielki Ramzes II i malutka Nefertati.
Aż trudno uwierzyć, że te olbrzymie kolumny zostały postawione i wyrzeźbione ludzkimi rękami.
Kolumny prowadzą do i ze świątyni.
Ulica luxorska.
I znowu płyniemy po Nilu. Tym razem nie sama przejażdżka była naszym celem.
W trakcie rejsu ucięłam sobie....
... pogawędkę z tym miłym panem.










U celu podróży czekała na nas wyspa bananowa.
Krokodyl nilowy - maskotka bananowej wyspy. Bez obaw, nie spotkacie ich w Nilu. Są w Jeziorze Nasera, w sztucznym zbiorniku zaporowym powstałym w wyniku przegrodzenia Nilu Wysoką Tamą Asuańską w 1971 r.
Wracamy na drugi brzeg.
Przed Kolosami Memnona wpadliśmy z wizytą do Doliny Królów, ale z wiadomych powodów nie mogę pokazać Wam, co tam widziałam ;)
Przy każdej atrakcji turystycznej stoi chociaż najmniejszy straganik z różnościami.
Świątynia Hatszepsut.
Mamusia wdrapała się tam sama - był co prawda podjazd dla wózków, ale i tak byłoby ciężko mnie tam zapchać. Obejrzałam budowlę z dołu ;)
Takie małe jaskinie służyły robotnikom budującym świątynię za domy, a także i za grobowce.
Na zakończenie wizyta w fabryce wyrabiającej przedmioty z alabastru.
Alabastrowa menażeria.
I tak oto dotarliśmy do końca naszego pobytu w Egipcie. W ostatni dzień pojechaliśmy po raz ostatni odwiedzić centrum Hurghady i dowiedzieliśmy się, co robi tam Biedronka z Polski, a następnego dnia po południu pożegnaliśmy Krainę Faraonów. Warto jest odbyć tę podróż w czasie. Piramidy na żywo robią ogromne wrażenie. No i dziwnie jest dotknąć dłonią 5000 lat historii ;)

Zbliżał się koniec wakacji. Nie byłam z tego powodu szczęśliwa.
Pan po prawiej to właściciel sklepu jubilerskiego. Ma przyjaciół w Polsce, którzy podarowali mu szyld do nowego sklepu. Wkrótce w Hurghadzie zobaczyć będzie można Biedronkę i niskie ceny... biżuterii ;)
Ostatnia zabawa na tarasie.
Rzut okiem na hotelowe miasteczko...
I pora się wymeldować z hotelu.
Lotnisko w Hurghadzie to taki wielki namiot.
Żegnaj, Kraino Faraonów.

Kolejne wakacje dopiero za rok. W końcu sobie odpocznę :)

W kolejnym wpisie opowiem Wam, jak wyglądały moje ostatnie tygodnie w Kuwejcie. A muszę Wam powiedzieć, że trochę się działo. Zapraszam w wirtualne odwiedziny. Buźka! :*


2 komentarze:

  1. W 2001 pozwalali jeszcze robić zdjęcia, bo mam kilka, ale jakiś obłędny hit fotograficzny to nie był.Krokodyl wygląda na strasznie zblazowanego, to pewnie od nadmiaru odwiedzających turystów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przewodnik mówił, że zmiany weszły jakies 4-5 lat temu. Ty wybrałeś się tam w lepszym zdjęciowo momencie ;) Niby nic takiego superatrakcyjnego tam nie było, ale wiesz jak to jest... Jak coś jest zakazane, to wtedy właśnie chcesz móc to robić :D No i na fotograficznej mapie naszego świata zabraknie nam fotki stamtąd. Cóż, może kiedyś jeszcze raz zmienią się zasady i nam uda się być akurat w pobliżu ;)

    OdpowiedzUsuń